Pokazywanie postów oznaczonych etykietą film. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą film. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 22 października 2015

TEN FILM TRZEBA OBEJRZEĆ - SEKRETY MORZA






Ten post jest trochę spóźniony, bo polska premiera filmu "Sekrety morza" miała miejsce jeszcze przed wakacjami.
Postanowiłam jednak o nim napisać, bo uważam, że naprawdę warto go obejrzeć.

W tym zabieganym świecie, gdzie z każdej strony bombardowani jesteśmy akcją, czy to w tv, prasie, internecie, warto przysiąść na ponad 90 minut i odpłynąć. Odpłynąć w ciszę, w szum morza, w baśniowy świat irlandzkich wierzeń.

"Sekrety morza" to opowieść o irlandzkiej rodzinie mieszkającej nad brzegiem morza w wysokiej latarni. Jest ojciec, sześcioletnia córeczka i jej starszy brat. Mamy z nimi nie ma. Brat bardzo dokucza swojej siostrze. Tata nie reaguje, żyje we własnym świecie. Do rodziny przyjeżdża babcia, która chce zabrać dzieci do miasta. Uważa, że to zdecydowanie lepsze miejsce dla ich rozwoju. 
Rodzeństwo nie jest szczęśliwe z tego powodu. 
Zaczyna się bardzo zwyczajnie, prawda?


Wszystko się zmienia, gdy Sirsza podkrada bratu muszlę, którą on kiedyś otrzymał od matki. Dziewczynka przykłada muszlę do ust i zaczyna grać. Dźwięki wydobywające się z instrumentu prowadzą ją do skrzyni. Tam dziewczynka znajduje tajemniczy płaszcz.




I w tym właśnie momencie zaczyna się niezwykła podróż, która pozwoli dzieciom odkryć prawdę o mamie i jej zniknięciu. Podróż ta zmienia stosunki między bratem i siostrą. Rodzeństwo odkrywa jak silna więź ich łączy i ile są zdolni dla siebie poświęcić.



Film jest niezwykły z jeszcze jednego powodu. Sirsza nie potrafi mówić - dialogów w dziele nie jest zbyt wiele. Mimo, że film jest prawie niemy wbija oglądającego w fotel. Całość dopełnia przepiękna irlandzka muzyka. 

Film otrzymał nominację do Oskara. Uważam, że całkowicie zasłużenie i aż dziw, że tej statuetki nie otrzymał.  

Byłam na tym filmie ze swoją  czwartą klasą. Klasa baaaaaardzo ruchliwa i energiczna. W kinie jakby ich nie było, oglądali film w ciszy i wielkim skupieniu. Do toalety wyszli nieliczni i wrócili najszybciej jak się dało. Oczywiście padało jedno pytanie: - Proszę pani, czy ominęło mnie coś ważnego? :)
Nie zdradzę Wam wzruszającego zakończenia. Powiem tylko, że ja się popłakałam, moje uczennice również,  a uczniowie mówili, że mieli łzy w oczach. Jeden chłopiec powiedział, że ten film mu uzmysłowił jak on bardzo kocha swoją siostrę. Prawda, że pięknie?



TYTUŁ - "Sekrety morza"
REŻYSERIA - Tomm Moore 
SCENARIUSZ - Will Collins
MUZYKA - Bruno Coulais
PRODUKCJA - Dania, Irlandia.




 

sobota, 8 listopada 2014

TEN FILM TRZEBA OBEJRZEĆ - BUNT NA BOUNTY - 1962 r.

Ostatnio moje posty związane są z morskim kalendarium. Kolejne rocznice są okazją do zgłębiania morskiej historii.
Tak też stało się dzisiaj.

8 listopada 1935 roku odbyła się premiera filmu "Bunt na Bounty". Film z Clarkiem Gable w roli głównej otrzymał Oskara za najlepszy film fabularny. Dziś mija 79 lat od tej premiery.

Dokładnie 27 lat później odbyła się kolejnego filmu o tym samym tytule. Dziś mijają dokładnie 52 lata, gdy film ukazał się na ekranach.

Jest sobota. Postanowiłam zrobić sobie święto kina i obejrzałam film z 1962 roku. Takie stare dobre kino. Ale od początku...

Film oparty jest na faktach i opowiada o buncie marynarzy, który wybuchł na żaglowcu Bounty w 1789 roku. Reżyserem filmu jest Lewis Milestone. W roli głównego buntownika możemy podziwiać młodego Marlona Brando (mrrrrr... ciasteczko... do schrupania ;)) W rolę despotycznego kapitana wcielił się Trevor Howard. 

źródło: www.iluzjon.fn.org.pl

Scenariusz powstał na podstawie książki autorstwa Charlesa Nordhoffa i Jamesa Normana Halla. Nie wiem czy wiecie, ale muzykę do filmu skomponował polski kompozytor Bronisław Kaper. 

Przenieśmy się zatem do XVIII wieku. Jest rok 1787. Z Anglii wyrusza HMS BOUNTY, okręt Admiralicji. Celem podróży są wyspy Tahiti skąd kapitan ma sprowadzić sadzonki drzewa chlebowego. Dowództwo na żaglowcu obejmuje William Bligh. To bardzo surowy i despotyczny kapitan. Za przewinienia wymierza karę chłosty. Nieposłusznych marynarzy każe przeciągnąć pod kilem. To nie podoba się załodze i pierwszemu oficerowi Fletcherowi Christianowi. Znoszą jednak wszystko w milczeniu. Czarę goryczy przepełnia ograniczenie wody pitnej na statku. Tylko w ten sposób uda się dowieźć sadzonki w dobrym stanie. Zmęczeni i spragnieni marynarze nie wytrzymują. Wybucha bunt, na czele którego staje Fletcher.

źródło: filmbug.com

Kapitan Bligh, wraz z kilkunastoma lojalnymi marynarzami, zostaje zmuszony do opuszczenia statku na siedmiometrowej szalupie. 

Buntownicy płyną dalej. Postanawiają jednak powrócić na Tahiti. Zabierają kobiety i kilku mieszkańców. Wiedzą, że nie mogą wrócić do Anglii. Za porwanie statku grozi im tam śmierć. Szukają więc spokojnego miejsca na założenie osady. Ostatecznie dopływają do bezludnej wówczas wyspy Pitcairn. I tu niespodzianka. Fletcher oznajmia, że zamierza wrócić do Anglii. Prosi kompanów, aby mu w tym pomogli. Wierzy, że sprawiedliwy sąd, gdy dowie się o sprawkach kapitana, na pewno ich uniewinni. Towarzysze podróży proszą, aby pozwolił im się zastanowić. Spokojny Fletcher udaje się na spoczynek. Budzi się w nocy i widzi płonący BOUNTY. Próba ugaszenia pożaru kończy się fiaskiem. Poparzony Christian umiera. 

To tyle w wielkim skrócie. 

Co w filmie zachwyca?

Rewelacyjna jest gra aktorów. Brando bardzo wyrazisty w pierwszej części filmu, potem gdzieś mi się rozmywał. Ale i tak z wielką przyjemnością patrzyło się na niego i jego grę. 
Podobnie z Trevorem Howardem - bardzo pasował do roli despotycznego kapitana.
Poza tym zachwyca życie na starym żaglowcu. Codzienna praca przy linach i żaglach, dbanie o pokład - cudne.
Przepiękne są krajobrazy. Obraz morza podziwiamy w różnych jego odsłonach - raz spokojne, raz wzburzone, różne barwy, odcienie... 
A na koniec coś, co dla mnie w tym filmie było mistrzowskie. Chodzi o muzykę. Uwertura mogłaby trwać i trwać :) Coś wspaniałego. Nic dziwnego, że nasz rodak był za muzykę do tego filmu nominowany do Oscara. Szkoda, że go nie otrzymał. 
Film otrzymał zresztą 6 nominacji do tej nagrody. Niestety, okazał się wielkim przegranym. Nie otrzymał ani jednej statuetki. Szkoda.

Jest jeszcze jeden film opowiadający o buncie na Bounty. To obraz z 1984 roku z Melem Gibsonem w roli Fletchera. Obejrzę go w najbliższym czasie. Ciekawe czy też tak będzie mi się podobał. 

Powiem jedno - film z 1962 roku naprawdę warto obejrzeć. Polecam gorąco.

           źródło: www.5fantastic.pl                



Widzieliście których z filmów o buncie na Bounty? Jakie są Wasze wrażenia?

niedziela, 14 września 2014

TEN FILM WARTO OBEJRZEĆ - GNIEW OCEANU (2000r.)

Pisałam już wcześniej, że lubię obrazy oparte na faktach. Nie pociagają mnie natomiast obrazy katastroficzne. 
I tu pojawił się dylemat, bo "Gniew oceanu" to film opowiadający prawdziwą historię, ale jednocześnie superprodukcja, która ma zdecydowanie złowrogi charakter. 
Ale dałam radę :) Obejrzałam.
Akcja dzieje się w 1991 roku, kiedy to na Atlantyku huragan Grace spotkał się z krańcowo róznymi frontami atmosferycznymi. Efektem tego był potworny wiatr, olbrzymie fale, pioruny i ulewa. Zjawiska były tak gwałtowne, że synoptycy nie byli w stanie ich przewidzieć.

W małej rybackiej miejscowości kończy się właśnie sezon połowów na mieczniki. Ze swoich zbiorów nie jest zadowolony kapitan kutra Andrea Gail,  Billy Tyne (w roli kapitana zobaczyliśmy przystojnego Georga Clooneya). Postanawia ostatni raz wypłynąć w morze. Połowy nie satysfakcjonują go. Kuter rusza więc na połów w głąb oceanu. Miejsce słynie z dużej ilości mieczników, ale utrudnieniem jest pogoda. Decyzja kapitana okazuje się słuszna, załoga łowi mnóstwo mieczników. Niestey, psuje się maszyna do produkcji lodu. Kapitan postanawia wrócić do portu. W drodze powrotnej natrafia na huragan stulecia. 

Brawa należą się specjalistom od efektów specjalnych. Udało im się ukazać, jakim potężnym żywiołem jest rozszalałe morze. I to jest największy atut filmu. 
Minusem jest zbyt rozciągnięty w czasie moment przygotowań do rejsu. Zdecydowanie nużyły mnie sceny powitań, pożegnań i przeczuć.
Mimo to warto obejrzeć ten film, chociażby dla postaci Clooneya :)

Tytuł: Gniew oceanu.
Reżyseria: Wolfgang Petersen
Scenariusz:  William D. Wittliff
Muzyka:  James Horner


Zdjęcia: John Seale
Główne role:  George Clooney, Mark Wahlberg, Diane Lane
Rok produkcji: 2000. 


A oto kilka zdjęć. Obrazy pochodzą z portalu stopklatka.pl












Jakie są Wasze wrażenia po obejrzeniu tego filmu?

wtorek, 12 sierpnia 2014

TEN FILM WARTO OBEJRZEĆ - WYPRAWA KON-TIKI (2012)



Na film pt. „Wyprawa Kon – Tiki” trafiłam przypadkiem i nie żałuję. Lubię filmy oparte na faktach. Choć pewnie nie do końca są wierne wydarzeniom, a akcja jest na potrzeby dzieła podrasowana, to zawsze przekazują główną ideę. Tak też jest w przypadku filmu „Wyprawa Kon-Tiki”.

Głównym bohaterem filmu jest Thor Heyerdahl. Młody Norweg fascynuje się historią Polinezji. Na podstawie obserwacji, rozmów z tubylcami wysnuwa teorię, jakoby Polinezja  została odkryta przez ludność Ameryki Południowej a nie, jak do tej pory sądzono, przez Azjatów. Potwierdzeniem jego myśli jest podobieństwo monumentów wykutych przez ludność Peru do tych spotkanych na wyspach Polinezji. Thor pragnie udowodnić swoją teorię. Zamierza przepłynąć Pacyfik na tratwie zbudowanej z drzewa balsa. 

PRZED WYPRAWĄ - ZDJĘCIE ARCHIWALNE źródło:theoceanvoyager.com


Niełatwo zdobyć mu fundusze na wyprawę. Ma kłopoty z załogą – brak śmiałków, którzy wzięliby udział w tak ryzykownej wyprawie. To go jednak nie zraża. Udaje mu się zainteresować Amerykanów. Znajdują się pieniądze, radiostacja oraz środki na zaprowiantowanie. Udaje mu się również skompletować załogę. Niestety, tylko jeden członek załogi zna się na żeglarstwie. Warto tu wspomnieć, że sam Thor nie umie pływać i panicznie boi się wody. 

Po wielu miesiącach przygotowań, 28 kwietnia 1947 roku tratwa zwana Kon- Tiki wyrusza z Peru w rejs do wysp Polinezji. 



Nazwa tratwy nawiązuje do imienia legendarnego przywódcy peruwiańskiego mającego przeprowadzić swój lud przez Pacyfik.

Rejs na początku przebiega spokojnie. Nastroje są pozytywne i wszyscy wierzą w powodzenie misji. Sytuacja zmienia się jednak, gdy pojawiają się problemy – brak wiatru, obecność rekinów, znużenie wyprawą. Bardzo czytelnie zostało to w filmie przedstawione. Reżyser zafundował nam psychologiczny obraz bohaterów wyprawy, a aktorzy dobrze wykonali swoją pracę. Po mimice i zachowaniu widzimy ich radość, pewność siebie, ale i strach, panikę i zwątpienie. 

KADR Z FILMU źródło: cineplex.com
Po 101 dniach rejsu i przebyciu 3 770 mil morskich tratwa dobija do jednej z wysp Polinezji. Wyprawa kończy się pomyślnie. Teoria Thora została udowodniona. 

Film „Wyprawa Kon-Tiki” nie jest hollywoodzką produkcją. W jego powstanie zaangażowało się aż 5 państw: Norwegia, Dania, Szwecja, Niemcy i Wielka Brytania. Główną rolę zagrał norweski aktor Pål Sverre Valheim Hagen. Film wyprodukowano w 2012 roku. 

W jednym z ostatnich swoich postów pisałam o historii morza zapisanej w zegarkach. Wspomniałam o zegarkach ETERNA, które towarzyszyły uczestnikom wyprawy. W filmie zadbano o ten szczegół. Zegarki tej marki umieszczono w kadrze. Więcej o serii KON-TIKI przeczytacie TUTAJ

Kiedy zaczynałam pisać bloga o treściach marynistycznych, nie przypuszczałam, że prawie każdy post da mi wskazówkę do dalszego zgłębiania tej tematyki. Tak też jest w przypadku filmu „Wyprawa Kon-Tiki”. Okazuje się, że Thor nakręcił film dokumentalny ze swojej wyprawy. Produkcja została uhonorowana Oskarem w 1951 roku w kategorii „ najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny”. Rok po wyprawie wydał również książkę, która została przetłumaczona na kilkadziesiąt języków świata. W Polsce ukazała się w 1972 roku.
W taki oto sposób rodzi się chęć obejrzenia filmu dokumentalnego i przeczytania książki autorstwa Thora Heyerdahla. 

Przydałoby się również odwiedzić Muzeum Kon-Tiki w Oslo. A może ktoś z Was tam był?

 
MUZEUM KON-TIKI W OSLO źródło; wikipedia.pl

wtorek, 15 lipca 2014

TEN FILM TRZEBA OBEJRZEĆ - KAPITAN PHILLIPS



Zadaniem mojego bloga jest szerzenie wiedzy marynistycznej. Chcę pokazać piękno morza we wszystkich możliwych aspektach – w edukacji, wychowaniu, żeglarstwie, poprzez obcowanie z fauną i florą, przez poznawanie ludzi morza, w szkole, w domu … itp.

Ale marynistyka to nie tylko cudowne żaglowce, melodyjne szanty, kolorowe rybki czy leniwy wypoczynek na plaży. Marynistyka to również problemy. Jednym z nich jest piractwo. Nie chodzi tu bynajmniej o brodatych piratów z zasłoniętym okiem, których znamy z opowieści, legend czy kreskówek.

Myślę o współczesnym piractwie, działającym na szeroką skalę  w okolicach Somalii na wodach Zatoki Adeńskiej. 

Problem ten porusza film „Kapitan Phillips”  w reżyserii  Paula Greengrassa.  Obraz oparty na faktach. W 2009 roku amerykański kontenerowiec zostaje porwany przez somalijskich piratów. Dowódcą statku jest  tytułowy kapitan Phillips W jego rolę wcielił się genialny jak zawsze, Tom Hanks. Skuteczny atak piratów sprawił, że kapitan został zakładnikiem oprawców.  Tylko kilkadziesiąt milionów dolarów okupu może przywrócić dowódcy wolność.  
Film pokazuje niesamowitą wojnę psychologiczną, którą prowadzą między sobą wspomniany kapitan i dowódca piratów, Muse.  To istna wojna nerwów, którą ogląda się z wypiekami na twarzy. 

Kadr z filmu. Źródło: internet.

Cała historia kończy się szczęśliwie. Na pomoc kapitanowi przychodzi jednostka amerykańskiej marynarki.

Zauroczona grą Toma Hanksa, nie mogłam nachwalić się dzieła. Podobało mi się ujęcie tematu, gra aktorska, aspekt psychologiczny, jednym słowem – wszystko. Inaczej na film zareagował mój mąż. Oglądał w milczeniu, a na koniec właściwie nie wiedział co powiedzieć. Stwierdził tylko, że nie można o tym obrazie powiedzieć: „fajny film”. Dlaczego tak zareagował? Otóż kilka miesięcy po porwaniu statku kapitana Phillipsa, sam był w podobnym niebezpieczeństwie. Jego statek również był potencjalnym celem somalijskich piratów, na szczęście bez skutku.
Poniżej znajdują się zdjęcia z naszego prywatnego albumu, które obrazują te momenty.

 Łódź somalijskich piratów. Uzbrojeni piraci krążyli wokół statku, na którym był mój mąż.

Na statku przebywała ochrona wynajęta przez armatora. Uniesiony karabin jest znakiem dla piratów, że jednostka jest chroniona.

Dla większego bezpieczeństwa statki płynęły w konwoju. Przez cały czas używały armatek wodnych, które chroniły statek przed wtargnięciem piratów.


Film „Kapitan Phillips” to obraz dla ludzi o mocnych nerwach. Uważam jednak, że każdy miłośnik morza powinien zdawać sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakim jest współczesne piractwo.