niedziela, 14 września 2014

WARTO PRZECZYTAĆ - JERZY SZANIAWSKI "ŻEGLARZ"

Po dramat Szaniawskiego sięgnęłam przypadkiem. Robiąc porządki na półce dostrzegłam cienką książeczkę o jakże przyciągającym tytule. 
"O, to chyba coś dla mnie. Tytuł w marynistycznym klimacie - będzie recenzja" - pomyślałam i od razu zabrałam się za czytanie. Ponieważ książeczka jest niewielkich rozmiarów, poszło mi to bardzo szybko. 
Muszę przyznać, że warto było sięgnąć po ten dramat. 
Akcja rozgrywa się w niewielkim, prowincjonalnym, portowym miasteczku. Miejscowa ludność żyje sobie spokojnie, pielęgnując legendę o bohaterskim żeglarzu. W oczach mieszkańców Kapitan Nut to postać niezwykła. Przystojny młodzieniec był rzekomo niezwykłym żeglarzem. Nie lękał się sztormów. Kochał morze. Był prawy i uczciwy. Legendą owiana jest jego miłość do lady Peppilton. Kapitan Nut zginął bohatersko - nie chciał oddać okrętu w ręce nieprzyjaciół, podpalił go więc i razem z nim zatonął. 
Jak uczcić taką legendarną postać?
Miejscy dygnitarze dochodzą do wniosku, że Nut zasłużył na pomnik, chcą otworzyć pawilon z jego pamiątkami. Okazja ku temu jest sprzyjająca, gdyż mija właśnie 50 lat od bohaterskiej śmierci kapitana. 
I tu pojawia się problem, bo tak naprawdę brak pamiątek po kapitanie. Nie ma też świadków, którzy opowiedzieliby historię życia Nuta.
Do akcji wkracza Jan, młodzieniec, który powraca z długiej wyprawy. Półtora roku temu Jan wyruszył w świat w poszukiwaniu śladów kapitana. 
I w tym momencie czar pryska.
Kapitan okazał się być grubym, niskim mężczyzną z nosem jak kartofel. Życie, jakie wiódł nie przypomina tego z legendy. Okazuje się, że był gruboskórnym pijakiem, grożącym swojej kochance połamaniem kości, gdyby ta przypadkiem spojrzała na innego marynarza. W gruzach legła również wersja o bohaterskiej śmierci Nuta. Okazuje się, że pożar na statku był spowodowany zaprószeniem ognia przez marynarza, który zasnął na wachcie. Kapitan Nut bardzo szybko udał się do szalupy i w pośpiechu opuścił płonący okręt. Na dowód swoich słów Jan przyprowadza świadka, starego marynarza, którzy pływał po morzach razem z Kapitanem Nutem.
Jak na te słowa zareagowali miejscy dygnitarze? 
Zbagatelizowali odkrycia Jana. Przecież wielka feta na cześć bohatera to napływ gotówki i wielki zarobek.
Jan zapowiada, że publicznie ujawni prawdę o kapitanie. Czy będzie do tego zdolny, szczególnie wtedy, gdy okaże się, że słynny Nut jest jego dziadkiem?
Nie odpowiem Wam na to pytanie. 
Zostawię Was w niepewności. 
Może to skłoni Was do przeczytania utworu Jerzego Szaniawskiego :)

Zapewniam Was, że warto przeczytać tę niewielkich rozmiarów książeczkę. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz