wtorek, 16 grudnia 2014

BAŚNIE, LEGENDY, MITY - O TYM, JAK ŚLEDŹ ZOSTAŁ KRÓLEM RYB, A FLĄDRA ZBRZYDŁA

Zbliżają się święta. Z pewnością przygotowywać będziecie potrawy z ryb. Do wspólnego gotowania można zaprosić dzieci i przy okazji opowiedzieć im legendę o flądrze, która straciła całą swoją urodę, a śledź został królem ryb.



Opowieść pochodzi z książki "Legendy rybackie" autorstwa Grzegorza J. Schramke i Ryszarda Strucka.

Krzywy pysk flądry

Dawno już ptaki wybrały sobie króla, dawno już zwierzęta okrzyknęły swoim władcą lwa, dawno już nad ludźmi panowali siwobrodzi, przybrani w korony i długie gronostajowe płaszcze monarchowie. Jedne tylko morskie ryby nie mogły się zdecydować, kogo spośród nich obrać królem.

Nie ma się temu co dziwić, bo wybór taki to bardzo poważna sprawa. Panujący bowiem ma reprezentować cały swój lud, całe swoje państwo. W przypadku ryb taki król jest przedstawicielem wszystkich żyjątek zamieszkujących słoną wodę. Jego państwo to też nie byle jakie księstewko z górką i zameczkiem na niej stojącym. Jego państwo to wielkie oceany i morza. Nie dziwota więc, że ryby tak poważnie zabrały się do wyboru władcy. Jeszcze jedną, niebagatelną trudnością było to, że kandydatów na rybi tron nie brakowało. Nawet najmniejsza rybka chciała zostać królem. Największe szanse spośród wszystkich mieszkańców wód miała flądra. Zgrabna, urodziwa, towarzyska, dobrze ułożona wydawała się najlepszą kandydatką. Ryby jednak, aby sprawiedliwości stało się zadość i żeby ostatecznie przekonać się o słuszności wyboru, postanowiły urządzić wielki wyścig, którego zwycięzca po wsze czasy miał zostać królem głębin.

Flądra trochę marszczyła się niezadowolona z takiej ugody, ale po chwili rozjaśniła piękne oblicze, wydumawszy sobie: "No cóż, niech się ścigają. Ja zaś ożenię się ze zwycięzcą i będę królową wszystkich ryb. Ach! - rozmarzyła się. - Może władcą zostanie piękny i dobrze ułożony dorsz! Albo szlachetny łosoś! Ach, to cudownie by było!".
W dobrym nastroju, z głową pełną marzeń o przyszłości pełnej blasków przy pięknym i dobrze ułożonym królu dorszu lub szlachetnym królu łososiu, flądra popłynęła do swojej siedziby ukrytej gdzieś w głębinach i zaczęła przygotowywać się na zakończenie wyścigu. 

Po dłuższym czasie, piękna, że aż blask bił naokoło, popłynęła dostojnie na metę zawodów, dumnie i łaskawie (jak przystało na przyszłą królową) spoglądając na mijane maleńkie rybki i inne żyjątka. Bardzo się jednak spóźniła. Zawody już się zakończyły. Zwycięzcą został śledź.

Flądra, zdumiona, wytrzeszczyła oczy i nie dowierzając powtarzała:

- Śledź?! Zwyczajny śledź królem mórz?! Nie dorsz? Nie łosoś? Śledź?!

Wreszcie, gdy wieść na dobre do niej dotarła, wpadła w gniew:

- Cooooo?! Jak to?! Taki stary mruk, prostak z pospólstwa królem?! I ja, piękna, cudowna mam za niego wyjść?! Nigdy!

Skrzywiła się przy tym okropnie i urażona popłynęła w głębiny.  Grymas pyszczka był tak silny, że został jej już na zawsze. Można się zresztą o tym łatwo przekonać nawet dziś. Wystarczy tylko trochę się jej przypatrzeć.

Gdy flądrze wreszcie nieco minęły złość i uraza, chciała wygładzić rysy twarzy i popłynąć między ryby, by jak zawsze świecić w towarzystwie blaskiem swej urody. Ze zgrozą jednak stwierdziła, że nijak nie może wyprostować skrzywionego okropnie pyszczka. Próbowała raz i drugi, a tu nic. Na dal był krzywy i szpetny. Wpadła w rozpacz i wreszcie, pełna wstydu, uciekła w głębinę. Od tego czasu stroni od gromady, całymi dniami spoczywa na dnie, wylegując się na jednym boku i łypiąc złowrogo ślepiem na przepływające ryby. taką to straszną karę poniosła flądra za wielką pychę.

A śledź? No cóż, śledź, wybrany królem, panuje szczęśliwie wszystkim rybom w morzu, jest szanowany i ceniony nawet przez wybrednych ludzi. 






2 komentarze: