Ten, kto śledzi mój blog zauważył być może, że edukację morską staram się przemycać, gdzie tylko się da :)
Tym wpisem zaczynam cykl propozycji, które mogą zostać wykorzystane w pracy na lekcji lub do nauki z dzieckiem w domu. Zamieszczę przykłady ćwiczeń ortograficznych - ich treść jest związana z morzem, podam propozycje prac, które pomogą przyswoić pisownię "morskich" wyrazów.
Dziś propozycja pracy ze słownikiem ortograficznym.
Tę formę pracy traktuję jak zabawę i tak ją przedstawiam uczniom. Oni zdecydowanie bardziej wolą się bawić :)
Pierwszy raz spotkałam się z tą zabawą, gdy byłam w czwartej klasie szkoły podstawowej. Kto by pomyślał, że tak ona zapadnie mi w pamięć i sama po latach będę wykorzystywać ją w pracy zawodowej. Ale przejdźmy do rzeczy...
Dzień wcześniej należy uczniom zapowiedzieć, aby na następną lekcję przynieśli tylko zeszyty i słowniki ortograficzne. Warto mieć zapasowe słowniki, bo zawsze będzie ktoś, kto zapomni. Przy okazji można zindywidualizować pracę - uczniom słabszym dać słowniki przeznaczone dla klas I-III, uczniom zdolnym i szybkim - słowniki bardziej rozbudowane. Ważne jest, aby każdy miał szansę na wygraną.
Zabawa polega na jak najszybszym odszukaniu w słowniku wyrazu podanego przez nauczyciela. Odnalezione słowo uczeń zgłasza przez podniesienie ręki. Nauczyciel sprawdza czy dziecko znalazło odpowiedni wyraz. Punktujemy trzy pierwsze miejsca - najszybszy uczeń otrzymuje 3 punkty, drugi uczeń - 2 pkt., a trzeci - 1 pkt. Odnalezione wyrazy zapisujemy na tablicy i omawiamy ich pisownię.
Czas trwania zabawy zależy od pomysłowości nauczyciela. U mnie najczęściej jest to około 30 minut. Resztę lekcji poświęcam na pracę z wyszukanymi wyrazami.
Można wyrazy układać w kolejności alfabetycznej, można rozpoznawać części mowy, można policzyć w nich głoski, litery, sylaby itd.itd.
Po ostatniej zabawie ze słownikami zaproponowałam czwartej klasie ułożenie spójnego tekstu, który będzie zawierał jak najwięcej odnalezionych w słowniku wyrazów.
Wyrazów było ponad 20. Oto one: pasażer, morze, żaglówka, abordaż, harpun, wybrzeże, brzeg, drapieżny, mechanik, różowe, zachód, plaża, hamulce, życzliwy, żagiel, marynarz, łódka, świeże, płótno, krążownik, echosonda, wrażenie.
Powstały ciekawe prace.
To napisał Iwo:
Wyruszyliśmy z kolegami i z naszym kapitanem na rejs łódką. Zabraliśmy ze sobą świeże jedzenie. Kajtek zabrał jeszcze pasażera na gapę - małego kotka.
Marynarz pociągnął za linkę i żaglówka ruszyła. Pierwszy przystanek, na którym się zatrzymaliśmy to Portugalia. Wszyscy wyszli, a ja z Kajtkiem mieliśmy pełnić wachtę. Morze było piękne. Zbliżał się zachód. Morze wydawało się coraz bardziej różowe. Zasnąłem...
Gdy się obudziłem, byliśmy na pełnym morzu. Kajtek siedział przestraszony obok mnie. Powiedział, że widział drapieżnika. Nigdy takiego groźnego nie widział. Zaśmiałem się i spytałem czy widział Tyranozaura Reksa z "Mini Mini". On powiedział, że to rekin wyskoczył z wody, podarł płótno żagla i teraz siedzi na statku.
- Abordaż! Atakują! - krzyknąłem.
Wtem przez okno zobaczyłem krążownik. Zaczęli strzelać w nasz statek. Zaczął dmuchać silny wiatr. Szybko położyłem na stole wszystko co miałem cennego, założyłem płetwy, piankę i to samo dałem Kajtkowi. Nagle zza mgły ujrzałem brzeg. Byliśmy uratowani. Dopadłem do steru, nacisnąłem hamulec i .... przestał działać!
- Mechanik tu jest potrzebny - warknąłem.
Starałem się być jak najbardziej życzliwy wobec nieprzyjaciół, którzy zawzięcie strzelali do nas. Szybko wskoczyłem z Kajtkiem do wody. Oddychaliśmy przez butlę tlenową. Dopłynęliśmy na wybrzeże. Polacy zaczęli strzelać ze swoich dział. Było słychać cichutkie pomrukiwanie echosondy. To było dla mnie wielkie wrażenie. I to, że jest wojna.
To praca Ewy:
Pewnego razu była sobie Karolina. W prawej ręce trzymała różowy parasol w czerwone kropki. Chodziła z mamą brzegiem morza. Nagle zaczął dmuchać silny wiatr. Po chwili ucichł, ale zza drzewa wyszedł groźny drapieżnik.
Na zimnym piasku stała zielona łódka. Za nią stał marynarz. Był życzliwy i krzyknął:
- Chodźcie tutaj, bo drapieżnik was zaatakuje.
Wciągnęły świeże powietrze i zaczęły szybko biec. Uciekły przed drapieżnikiem. Marynarz powiedział:
- Trzeba uważać, bo tu zdarzają się drapieżniki.
Potem odprowadził je do końca plaży. Karolina i jej mama podziękowały i poszły do domu. A on wsiadł do żaglówki i popłynął w rejs.
Tak poradziła sobie z zadaniem Alicja:
W słoneczną sobotę spotkało się trzech kolegów. Byli dla siebie życzliwi. Lubili opowiadać sobie różne historie ze swojego życia.
Pierwszy opowiedział o tym, jak pływał łódką po morzu. Był na niej tylko pasażerem, więc mógł przyglądać się widokom. Z daleka widział piękne wybrzeże, a świeży podmuch wiatru cudownie kołysał łodzią. Wieczorem, kiedy dotarł do portu, stał na brzegu i oglądał różowy zachód słońca.
Drugi kolega opowiadał historię z rejsu żaglówką. Opowiadał jak zerwał się nagle silny wiatr i mechanik musiał szybko założyć płócienne żagle na maszt. Wrażeń miał wtedy co niemiara.
Trzeci z kolegów był marynarzem, który pływał w wojsku na krążowniku. Jego opowieść była najciekawsza. Wspomniał o manewrach na morzu, o pracy przy echosondzie, która dla marynarzy jest bardzo ważnym urządzeniem. Wspomniał również o walce na morzu, jak potężny statek w trakcie abordażu zamienia się w drapieżne zwierzę. Mówił jak wielką rolę odgrywają hamulce.
Opowieści były bardzo ciekawe. Wszyscy byli zadowoleni z mile spędzonego czasu.
I co sądzicie? Poradzili sobie, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz