poniedziałek, 16 listopada 2015

BAŚNIE, LEGENDY, PODANIA - Feliks Fenikowski "Kto pierwszy zapalił ogień na Rozewiu?"

Rocznica uruchomienia latarni morskiej ROZEWIE jest doskonałą okazją, aby zapoznać wszystkich z piękną opowieścią Feliksa Fenikowskiego.
Zapraszam do lektury :)

Feliks Fenikowski "Kto pierwszy zapalił ogień na Rozewiu?"

Gniewne morze przy Rozewskim Przylądku stało się postrachem sterników. Coraz to więcej okrętowych wraków czerniało w pianach pod urwiskami kępy. Coraz to więcej marynarzy padało ofiarą złośliwego diabła, przywiązanego do utopionej kotwicy. Najgroźniejszą zaś pułapką był wielki, granitowy głaz, wynurzający się z kotłowiska fal jak ząb kamienny, nazywany po dziś dzień mianem „Frank".
Frank - tak się ongiś zwał dobry żeglarz i bogaty kupiec z Kalmaru - utracił podczas zarazy całą swoją rodzinę z wyjątkiem najmłodszej córki, jasnowłosej Krysty, która odtąd towarzyszyła ojcu we wszystkich żeglugach po Bałtyku.
- Przynosisz mi szczęście, moja córo - mawiał brodaty kupiec. - Nigdy jeszcze tak mi się nie darzyło, jak teraz, kiedy ty jesteś przy mym boku.
Kupował jej piękne klejnoty, kute przez gdańskich złotników, kupował jej sznury złotego bursztynu.
W pięknej i strojnej Kryście kochała się cała załoga od chłopca okrętowego aż do sternika. Co wieczora zasłuchiwali się w jej dźwięczny i tęskny śpiew, dochodzący z szyperskiej kajuty:

Wielka Niedźwiedzico, ty gwieździstooka, 
nie kryj się za chmury, jeno świeć z wysoka. 
Jeno świeć z wysoka i sprzyjaj w tej drodze 
przez morskie kipiele ojcu i załodze...

Sprzyjały też Frankowi gwiazdy i wiatry, jakby zaklęte pieśnią jego córy. Mewy siadały na masztach i rejach, by posłuchać śpiewu jasnowłosej Szwedki. Morświny wynurzały się z wody i ciągnęły orszakiem wokół korabia, a stary Frank gładził siwiejącą brodę i powtarzał wesoło:
- Miłuje cię morze, córko moja. Pókiś ty na pokładzie, nic nam nie grozi.
Za wcześnie się cieszył. Nadeszły bowiem jesienne sztormy. Kusy Purtk znów szarpać się począł w podwodnym więzieniu, rycząc i budząc grzywiaste fale.
Okręty chroniły się w przystaniach, omijały gniewne wody pod Rozewiem, ale szwedzki kupiec, dumy w to, że córka szczęście mu przynosi, puścił się w nową podróż.
- Co mi tam sztormy i wiatry - śmiał się, kiedy gdańszczanie ostrzegali go, by pozostał w porcie. - Co mi tam wszystkie diabły morskie zrobią? Córka moja jest ze mną, a przy niej najgroźniejsza burza mi niestraszna.
I nie zwlekając kazał żeglarzom podnieść kotwicę. Wypłynęli na morze, minęli czub Helu. Okręt pod wydętymi żaglami dążył ku Kołobrzegowi.
Zapadła noc. W kajucie zapalono latarnię, a Frank, pochylony nad mapą, poprosił Krystę, by jak co dzień zaśpiewała mu którąś ze swych pieśni. Posłuszna córka posłuchała ojcowskiej prośby.
Zaczęła nucić:
 
Wielka Niedźwiedzico, okrętników matko, 
świeć z mrocznego nieba -żeglującym statkom. 
Świeć z mrocznego nieba, gwiezdnooka pani, 
korab ojca mego prowadź do przystani.

Zasłuchał się w piosenkę sternik okrętu. Zadumał się, rozmarzył. Nie spostrzegł, że czarny obłok zakrył gwiazdę przewodnią. Nie spostrzegł, że Bałtyk poczyna podnosić grzbiet, jeżyć pienistą grzywę. Nie spostrzegł grożącego niebezpieczeństwa i zamyślony sterował na oślep przed siebie.
Nagle jęknęły wręgi. Trzasnęła burta rozdarta granitowym kłem głazu. Zachybotał okręt, zadarł dziób wysoko w górę i począł tonąć. Woda z szumem wdarła się do ładowni i kajuty, zalała pokład. W ciemności rozległy się przerażone krzyki:
-  Giniemy!
-  Córo moja, gdzieżeś jest?
-  Ojcze, ojcze...
-  Ratujcie!
Huk kipieli zagłuszył wołania. Zamknęła się wzburzona toń nad czubkami masztów Frankowego korabia. Na dno poszli okrętnicy. Z całej załogi ocalała jedynie jasnowłosa Krysta, którą fale wyrzuciły na rozewski brzeg.
Dziewczyna wspięła się na urwisko. Z wodorostami w rozplecionych włosach i fałdach wilgotnej sukni poczęła drżącymi rękami zbierać gałęzie i chrust. Ułożyła stos, by ojcu i żeglarzom, jeśli uczepieni szczątków rei i masztu walczą tam w ciemnościach z grzywaczami, wskazać drogę do lądu. Ale nie miała krzesiwa i hubki, aby rozpalić ogień, wołała więc wyciągając białe ramiona ku gniewnemu morzu:
-  Ojcze, ojcze!...
Nie doczekała się odpowiedzi. Stary Frank razem ze swymi towarzyszami znalazł już grób na morskim dnie. Ale z checzy przy Lisim Jarze przyszedł, zwabiony nawoływaniami, młody rybak imieniem Fabisz. Zobaczył jasnowłosą, rozszlochaną dziewczynę, pomógł jej podpalić stos. Podszedł do niej, wysłuchał jej opowieści o rozbiciu, spierzchniętą dłonią otarł łzy toczące się z jej oczu.
- Nie płacz, miła - szepnął. - Chodź do mojej chaty. Nie zabraknie ci w niej niczego. Odpoczniesz, uspokoisz się, a jeśli zechcesz, będziesz mogła pozostać ze mną na zawsze.
Tak się też stało. Jasnowłosa Szwedka poślubiła kaszubskiego rybaka i została na Rozewskiej Kępie. I co nocy rozpalała na stromym urwisku ogień, aby czerwone jego płomienie, widoczne daleko na morzu, uchroniły zbłąkanych żeglarzy i rybaków od losu jej ojca, którego imieniem nazwany został ostry głaz, sterczący z białych pian.
Kiedy umarła, czynili to samo jej synowie i wnukowie, a kusy Purtk pienił się i zgrzytał na dnie, wściekły, że złość jego jest bezsilna.
 
 

niedziela, 15 listopada 2015

LATARNIE MORSKIE POLSKIEGO WYBRZEŻA - LATARNIA ROZEWIE


Dokładnie 193 lata temu, 15 listopada 1822 roku, uruchomiona została latarnia morska ROZEWIE.


Dzisiejszy post będzie zawierał kilka ciekawostek na jej temat.
Zapraszam :)


Latarnia położona jest w powiecie puckim, na przylądku ROZEWIE, który od bardzo dawna był ważnym punktem nawigacyjnym na mapach Bałtyku.
 
W 1807 roku zapadła decyzja, aby na przylądku wybudować nowoczesną latarnię. Powodem takiej decyzji było mylenie Rozewia z Helem przez okręty francuskie zmierzające do portu w Gdańsku. Zmieniając kurs na Zatokę Gdańską tuż za Rozewiem, statki trafiały na mielizny Mierzei Helskiej.

W 1821 roku rozpoczęła się budowa murowanej latarni, której wysokość mierzyła 21,3 m. 
15 listopada 1822 roku po raz pierwszy rozbłysły lampy na latarni.
Zapalono wówczas 15 lamp Arganda. Po 55 latach zainstalowano lampę naftową.

Stary reflektor z  latarni Rozewie z lat 1910 – 1978

Budowa latarni ROZEWIE nie za bardzo poprawiła jakość żeglugi okrętów zmierzających do Gdańska. Trzeba pamiętać o tym, że pięć lat po uruchomieniu latarni ROZEWIE zaczęła działać latarnia helska. I znowu pojawił się problem omyłkowego skręcania na wody Zatoki Gdańskiej tuż za latarnią ROZEWIE. Aby pomóc marynarzom, na przylądku wybudowano drugą latarnię. Zdublowane światło miało pomóc odróżnić światło z Rozewia od tego z Helu. Obie latarnie świeciły światłem białym stałym i miały taki sam zasięg.

Druga latarnia w Rozewiu.

W 1910 roku przeprowadzono modernizację pierwszej latarni. Wyposażona została w oświetlenie elektryczne o większym zasięgu i charakterystycznym świeceniu. Podniesiono ją również o 5 metrów. W związku z tym druga latarnia nie była już potrzebna - przestała świecić. Do 1990 roku służyła jako wieżą obserwacyjna i miejsce umieszczenia radaru Wojsk Ochrony Pogranicza.

Współczesny reflektor latarni na Rozewiu

W 1978 roku latarnię podwyższono o kolejne 8 metrów. Zainstalowano nowe źródło światła. Jest to jeden panel dwustronny na obrotowym stole, który po każdej stronie posiada po 20 reflektorów halogenowych. Stary reflektor i wyposażenie elektryczne z lat 20. XX wieku pozostawiono w celach muzealnych.

W 1994 roku zamontowano stację referencyjną GPS pozwalającą określić pozycję w pobliżu latarni z dokładnością do 5-10 metrów.

Z latarnią związana jest rodzina Wzorków. Leon Wzorek pracował tu w latach 1920-1939. W latach 1945-1975 służbę latarnika pełnił jego brat, Władysław, a po nim jego syn, Zbigniew, który zaczął pracować w 1975 roku, a na emeryturę przeszedł w 1980 roku. Na ścianie wieży wisi tablica upamiętniająca Leona Wzorka, latarnika, który we wrześniu 1939 pozostał na posterunku mimo nadchodzących Niemców. 11 września 1939 został przez Niemców aresztowany i rozstrzelany w Piaśnicy.

Leon Wzorek - latarnik.

Latarnia ROZEWIE nosi imię Stefana Żeromskiego. Latarnik Leon Wzorek opowiadał, że to właśnie w latarni powstał "Wiatr od morza" autorstwa Żeromskiego. Badacze literatury zaprzeczają temu. Stefan Żeromski zwiedzał faktycznie latarnię, ale wspomniany utwór powstał w Warszawie.  W latarni znajduje się tablica poświęcona Stefanowi Żeromskiemu, a obok latarni mały pomnik – popiersie pisarza. 

Tablica pamięci Stefana Żeromskiego.

Z latarnią ROZEWIE związana jest też legenda: W XVII wieku w okolicach Rozewia rozbił się szwedzki statek, którego cała załoga wraz z kapitanem zginęła. Ocalała tylko córka kapitana, uratowana przez rybaka. Zrozpaczona, zamieszkała w Rozewiu i postanowiła co noc rozpalać ognisko na wzgórzu, by innych żeglarzy nie spotkał taki sam los. Niektórzy mówią, że pomagała jej w tym miejscowa ludność. Córka kapitana paliła ogniska co noc, aż do swojej śmierci. Cały tekst legendy znajdziecie TUTAJ

Administratorem latarni jest Urząd Morski w Gdyni.

Ze względu na strome schody latarnia nie jest dostępna dla dzieci poniżej czwartego roku życia.

Na koniec kilka danych technicznych:
Prawidłowa nazwa: „stara” latarnia
  • Nr polski 0480 (w polskim Spisie Świateł) tom I wyd. 2009
  • Nr brytyjski C2960 (w brytyjskim Spisie Świateł vol C)
  • Położenie: 54°49′54″ N 18°20′20″ E
  • Wysokość wieży: 32,7 m
  • Wysokość światła: 83 m n.p.m.
  • Zasięg nominalny światła: 26 Mm (48,2 km)
  • Charakterystyka światła: Błyskowe, skrót międzynarodowy: FI
    • Światło: 0,1 s
    • Przerwa: 2,9 s
    • Okres: 3 s