Dziś
Narodowe Święto Niepodległości.
Jest to okazja, aby tematy patriotyczne omawiać
na lekcjach.
Kilka dni temu na lekcji polskiego w klasie szóstej omówiliśmy sobie
tekst Henryka Sienkiewicza zatytułowany „Legenda żeglarska”.
Wnikliwi
czytelnicy zauważą, że tekst można odczytać w sposób symboliczny. Dzieje „Purpury”
pięknie pokrywają się z dziejami Polski.
Moi
uczniowie z klasy szóstej mieli za zadanie napisać ciąg dalszy legendy,
uwzględniając przy tym wymowę tekstu i późniejsze losy Polski.
Proszę,
abyście najpierw przeczytali „Legendę…”, dopiero potem zapoznali się z pracami
moich uczniów.
Henryk Sienkiewicz „Legenda
żeglarska”
Był
okręt, który zwał się „Purpura”, tak wielki i silny, że się nie bał wichrów ani
bałwanów, choćby najstraszniejszych.
I
płynął ciągle z rozpiętymi żaglami, wspinał się na spiętrzone wały, kruszył
potężną piersią podwodne haki, na których rozbijały się inne statki – i płynął
w dal, z żaglami w słońcu, tak szybko, że aż piana warczała mu po bokach, a za
nim ciągnęła się szeroka i długa droga świetlista.
-
To pyszny statek! – mówili żeglarze z innych okrętów. – Rzekłbyś: lewiatan fale
porze!
A
czasem pytali załogę „Purpury”:
-
Hej, ludzie! Dokąd jedziecie?
-
Dokąd wiatr żenie! – odpowiadali majtkowie.
-
Ostrożnie! Tam wichry i skały!
W
odpowiedzi na przestrogę wiatr tylko odnosił słowa pieśni tak szumnej jak burza
sama: Wesoło płyńmy, wesoło!
Szczęśliwe
było życie załogi na tym statku. Majtkowie, zaufani w jego wielkość i
dzielność, drwili z niebezpieczeństw. Sroga panowała karność na innych
okrętach, ale na „Purpurze” każdy robił, co chciał.
Życie
tam było ustawicznym świętem. Szczęśliwie przebyte burze i pokruszone skały
zwiększyły jeszcze zaufanie. Nie ma (mówiono) takich raf ni takich burz, które
by „Purpurę” rozbić mogły. Niech huragan przewraca morze – „Purpura” popłynie
dalej.
I
„Purpura” płynęła istotnie dumna, wspaniała. Przechodziły lata całe – a ona nie
tylko sama zdawała się być niezłomną, ale ratowała jeszcze inne statki i
przygarniała rozbitków na swój pokład.
Ślepa
wiara w jej siłę zwiększała się z dniem każdym w sercach załogi. Żeglarze
zleniwieli w szczęściu i zapomnieli sztuki żeglarskiej. – „Purpura” sama
popłynie – mówili. Po co pracować, po co baczyć na statek, pilnować steru,
masztów, żagli, lin? Po co żyć w trudzie i pocie czoła, gdy statek jak bóstwo –
nieśmiertelny?
Wesoło
płyńmy, wesoło!
I
płynęli jeszcze długie lata. Aż wreszcie z upływem czasu załoga zniewieściała
zupełnie, zaniedbała obowiązków i nikt nie wiedział, że statek począł się psować.
Słona woda przeżarła belki, potężne wiązania rozluźniły się, fale poobdzierały
burty, maszty popróchniały, a żagle zetliły się na powietrzu.
Wszelako
głosy rozsądku poczęły się podnosić:
-
Strzeżcie się! – mówili niektórzy majtkowie.
-
Nic to! Płyniemy z falą! – odpowiadała większość marynarzy.
Tymczasem,
pewnego razu, wybuchła taka burza, jakiej dotychczas nie bywało na morzu.
Wichry zmieszały ocean z chmurami w jeden piekielny zamęt. Wstały słupy wodne i
leciały z hukiem na „Purpurę”, straszne, spienione, wrzące. Dopadłszy statku
wbiły go aż na dno morza, potem rzuciły ku chmurom, potem zwaliły znów na dno.
Pękły zwątlałe wiązania statku i nagle krzyk straszny rozległ się na pokładzie.
-
„Purpura” tonie!
I
„Purpura” tonęła naprawdę, a załoga, odwykła od trudów i żeglugi, nie
wiedziała, jak ją ratować!
Lecz
po pierwszej chwili przerażenia wściekłość zawrzała w sercach, bo kochali
jednak swój statek ci marynarze.
Więc
zebrali się wszyscy i poczęli bić z dział do wichrów i fal spienionych, a potem
chwyciwszy, co kto miał pod ręką, poczęli chłostać morze, które chciało zatopić
„Purpurę”.
Wspaniała
była walka tej rozpaczy ludzkiej z tym żywiołem. Lecz fale były silniejsze od
żeglarzy. Działa zalane umilkły. Olbrzymie wiry porwały wielu walczących i
uniosły w odmęt wodny. Załoga zmniejszała się z każdą chwilą – ale walczyła
jeszcze. Zalani, na wpół oślepli, pokryci górą pian, żeglarze walczyli do
upadłego.
Chwilami
sił im brakło, ale po krótkim spoczynku znów zrywali się do walki.
Na
koniec ręce im opadły. Poczuli, że śmierć nadchodzi.
I
nastała chwila głuchej rozpaczy. I poglądali na się ci żeglarze jak obłąkani.
Wtem
te same głosy, które poprzednio ostrzegały już o niebezpieczeństwie, podniosły
się znowu, silniejsze, tak silne, że ryk fal nie mógł ich zagłuszyć.
Głosy
te mówiły:
-
O, zaślepieni! Nie z dział wam bić do burzy, nie fale chłostać, ale statek
naprawiać! Zstąpcie na dno. Tam pracujcie. „Purpura” jeszcze nie zginęła.
Na
owe słowa drgnęli ci na wpół umarli i rzucili się wszyscy na spód, i rozpoczęli
pracę od spodu.
I
pracowali od rana do nocy, w trudzie i pocie czoła, chcąc dawną bezczynność i
zaślepienie wynagrodzić.
Taki
jest tekst „Legendy żeglarskiej” autorstwa Henryka Sienkiewicza.
Jak
już wcześniej napisałam, moi uczniowie z klasy szóstej mieli za zadanie napisać
ciąg dalszy legendy.
Zobaczcie,
jak wywiązali się ze swojego zadania. Oto kilka prac.
Paweł
napisał tak:
Załoga
„Purpury” bardzo ciężko pracowała, aby naprawić skutecznie statek. Jednak było widać, że maszty są zszywane, a
podpora statku naprawiana. Marynarze byli już bardziej czujni i uważni. Po
pewnym czasie „Purpurę” zaatakowali piraci z zachodu. Załoga przez długi czas
dzielnie z nimi walczyła. Po kilku tygodniach na „pomoc” przybyli piraci ze
wschodu. Uratowali załogę „Purpury”, ale w zamian opanowali statek. Od teraz załoga
pracowała dla nich. Po latach marynarze się zbuntowali i stanęli z nimi do
walki. Chcieli być niezależni, jak wiele lat temu. Nie było to łatwe, wymagało
od załogi dużej determinacji. Udało się jednak i piraci opuścili „Purpurę”. Po
tych wydarzeniach załoga „Purpury” próbowała znaleźć sojuszników w postaci
załóg innych żaglowców, które w razie zagrożenia służyłyby im pomocą. Od tej
chwili czuli się bezpieczni, dbali o swój statek, reperowali wszystkie usterki,
tak, aby nigdy nie powtórzyły się wydarzenia sprzed lat.
A
tak wygląda praca Kuby:
Członkowie
załogi zrozumieli, że muszą działać wspólnie i zgodnie. Chcieli przywrócić „Purpurę”
do dawnej świetności. Żałowali swojej głupoty. Aby odbudować swój statek,
podzielili się pracami i ruszyli do dzieła. Pracowali dzień i noc. Nowy
kapitan, który został wybrany przez wszystkich, bardzo ich wspierał. Dzięki
ciężkiej i wspólnej pracy „Purpura” powstała z dna i poprowadziła swoją załogę
w przyszłość, silną i piękną. Teraz byli mądrzejsi, bo wiedzieli, że o swój
statek trzeba zawsze dbać oraz dobrze i zgodnie nim zarządzać.
Łukasz
napisał tak:
„Purpura”
nieszczęściem wpadła w ręce piratów. Żeglarze musieli pracować w okropnych
warunkach. Ich serca zalał smutek. Nie umieli sobie radzić z prostymi
czynnościami. Wśród załogi znalazł się człowiek, który dawał im nadzieję.
Pokazał im, że razem można zrobić wszystko. Nauczył ich wszystkiego, co umiał.
Rośli w siłę. Z czasem odpędzili piratów i wysłali ich tam, gdzie pieprz
rośnie. A dzielny człowiek został okrzyknięty Kapitanem „Purpury”.
Bartek
ujął temat w następujący sposób:
Po
kilku latach i wielu trudach, załoga połatała statek. Zrozumiała własne błędy i
ruszyła w stronę portu. Cała wyprawa, choć rozpoczęła się lekkomyślnie, to dała
marynarzom wiele do myślenia. Nastał nowy dzień, statek płynął spokojnie według
obranego kursu. Niestety, ponownie zerwała się burza, a statek znów tonął.
Naprawa była, jak się okazało, niezbyt dokładna. Minęło wiele miesięcy pracy i
odbudowy statku, aby marynarze znów mogli popłynąć w stronę lądu. Rejs trwał
bardzo długo, skończyły się zapasy jedzenia i picia. Ludzie byli już ledwo
żywi. Pewnego dnia ujrzeli upragniony ląd, nie wierzyli własnym oczom. Gdy już
przybyli do portu, postanowili, że już nigdy więcej nie wyruszą w rejs.
Przeczytajcie
pracę Lizy:
I
tak pracowali przez wszystkie lata, bez przerwy. Odbudowywali marynarze swą
ukochaną „Purpurę” cegiełka po cegiełce. Po pewnym czasie statek zaczął
wyglądać i pracować jak przed laty. Niestey, wielkim utrudnieniem była woda wlewająca
się w dużych ilościach do „Purpury”. Gdy już statek ukochany był naprawiony,
poczęli go ponownie zaniedbywać. „Purpura” znów niszczała, a oni znów ją
odbudowywali. Nigdy nie uczyli się na własnych błędach…
A
oto praca Kacpra:
Marynarze
odbudowywali statek. Gdy naprawili żagle, poprosili o pomoc inny okręt, który
był bardzo potężny i w sumie lepszy od zniszczonej „Purpury”. „Czarna perła” postanowiła pomóc i wysłała
swoich marynarzy na pokład „Purpury”.
Ludzie z „Perły” zniewolili „Purpurę”. Trwało to długie lata. Aż w końcu
do władzy doszedł dzielny żeglarz, który zorganizował bunt. „Purpura” została
uwolniona”! Po 40-stu latach niewoli znowu była wolna. Lecz na tle innych
statków nie była już taka potężna. Była przeciętna, a ludzie z niej czasami
uciekali. Tak kończy się historia
najpotężniejszego niegdyś statku. Co będzie dalej? Jaki los spotka „Purpurę?”
I
jak Wam się podobały wybrane prace uczniów klasy 6F?
Poradzili sobie?
Uważam,
że dali radę.
To naprawdę mądre dzieciaki :)
Dali radę, ale czy zgodzili się na publikację swoich prac? :-)
OdpowiedzUsuńWszystko legalnie :) Wyrazili zgodę :)
UsuńMoje wypracowanie byłoby takie: Mimo wytężonej pracy i nadludzkich wyczynów Purpura poszła na dno, rozbitków przygarnął ocean, tylko jeden z żeglarzy się uratował i to dzięki niemu znamy tą opowieść!
OdpowiedzUsuńPesymistyczna wersja ;)
UsuńBardzo madrzy uczniowie! Brawo!
OdpowiedzUsuńRaczej ich rodzice:)
Usuń